Nasza rodzina ma to duże szczęście, że każdy jej członek jest osobą aktywną zawodowo, która nawet jeśli nie zarabia na tyle dużo, by samodzielnie się utrzymać, to przynajmniej dorzuca parę złotych do rodzinnej puli pieniędzy, jaka miesięcznie jest nam potrzebna do przeżycia. Ja jestem ojcem i mężem, czyli głową całej rodziny. Od dwudziestu lat pracuję jako policjant w Legnicy i w swojej pracy walczę z przestępczością. Tak przynajmniej powinno być, bo w praktyce większość czasu spędzam nad papierologią i niepotrzebną biurokratyzacją.

Moja żona, Marlena, od wielu lat jest oddziałową, a wcześniej pracowała jako zwykła pielęgniarka. Żona uwielbia swoją pracę i nie przeszkadza jej, że związana jest z różnorodnymi zmianami i brakiem stałych godzin. Marlena kocha zajmować się chorymi i mogłaby to robić 24 godziny na dobę. Nasze wspólne pensje, po dodaniu, tworzą całkiem niezłą sumkę, która na pewno wystarczyłaby na utrzymanie czteroosobowej rodziny, jednak skoro nasze dorosłe dzieci nadal z nami mieszkają, do tego pracują, to muszą się dokładać do rachunków. Dzięki temu my jesteśmy w stanie odłożyć trochę grosza na przyszłe czasy.

Nasz syn, Jurek, od trzech miesięcy pracuje jako pracownik restauracji FastFood Legnica. Nie ma zbyt ciekawej ani lukratywnej pracy, jednak dobrze jest, że w ogóle coś robi. Jurek nie zdał matury, bo noga powinęła mu się na ustnym angielskim i w następnym roku będzie powtarzał egzamin. Przez rok wolnego ma zamiar trochę popracować i odłożyć na studia. Córka, Elwira, od pół roku jest w ciągłych rozjazdach, a raczej ciągłych rozlotach, bo pracuje jako stewardessa w polskich liniach lotniczych.