Dla mnie fast foody są jak papierosy, alkohol czy inne używki. To coś, od czego można łatwo się uzależnić i czego ja jestem najlepszym przykładem. Fastfoody jeść zacząłem na studiach. Bo było łatwo, bo było dość tanio, bo było po drodze. Nie chciało mi się gotować obiadów, więc po drodze z uczelni do domu wstępowałem do pobliskiego Maca lub KFC i zjadałem obiad. Na początku było to zwykłym przyzwyczajeniem związanym z wygodą. Spokojnie mogłem się obejść bez śmieciowego jedzenia. Gdy miałem więcej czasu lub jeździłem do domu to z przyjemnością wcinałem dobre, polskie obiadki. Wtedy nadal mając do wyboru powiększony zestaw i pyszny obiadek mamusi, wybrałbym domowe pyszności.
Pięć lat studiów zrobiły jednak swoje i uzależniły mnie od niezdrowego jedzenia. Codzienne wcinanie pustych węglowodanów i tłuszczów stały się stałym elementem mojego życia. Obowiązkiem jest zjedzenie przynajmniej jednego posiłku dziennie w restauracji typu fastfood, choć zdarza się, że jadam też w niej dwa lub trzy posiłki.
Czy przytyłem? Na szczęście nie, bo póki co mam świetną przemianę materii. Czy czuję się źle po śmieciowym jedzeniu? Nie bardzo źle, ale mam świadomość, że gdybym jadł coś innego to czułbym się o niebo lepiej. Czy wiem, że źle robię i czy mam zamiar to zmienić? Wiem, że jestem uzależniony i powinienem zmienić nawyki, ale póki co brak we mnie motywacji.
Jest 2 komentarzy