Nie mogę powiedzieć, żeby praca w zawodzie pracownika restauracji fastfood Lubin była najgorszym zajęciem na świecie, ale na pewno też nie jest najlepszym. Według mnie najgorsza jest ta obecność wszystkich niezdrowych kanapek, frytek, napojów gazowanych i innych pyszności, z których kalorie aż się wylewają. Uwielbiam jeść i to jest moim największym horrorem, bo gdy tylko mogę tam chwycę coś pysznego do jedzenia.
Wiele osób, które przez jakiś czas pracowało w tego typu restauracji twierdzi, że po kilku pierwszych tygodniach nabrali takiej awersji do śmieciowego jedzenia, że nie mogli na nie patrzeć. Cóż, ja o taką awersję się modlę, bo niestety do mnie nadal nie przychodzi. Każdego dnia tęsknie spoglądam w stronę hamburgerów, cheeseburgerów i shake’ów owocowych, za które dałabym się pokroić.
Od momentu zatrudnienia się w restauracji fastfood przytyłam już pięć kilogramów, mimo, że każdego wieczoru staram się pobiegać, pojeździć na rolkach czy choćby pospacerować intensywnie z psem. Najwidoczniej ilość sportu, jaką dostarczam sobie każdego dnia nie równoważy ilości kalorii dostarczanych w pożywieniu.
Jeśli do końca wakacji nie chcę wyglądać jak gruba baryła, to chyba muszę zacząć rozglądać się za innym stanowiskiem pracy, najlepiej daleko od branży gastronomicznej. Praca w sklepie odzieżowym byłaby idealna – ubrań nie da się zjeść!