W pracy w barze szybkiej obsługi, coraz częściej nazywanym przez właścicieli „restauracją” najbardziej denerwuje mnie to, że nie pracuję jak inni po osiem godzin dziennie od 8.00 do 16.00, a moje godziny pracy są bardzo różne i zależą od zmiany, jaka danego dnia przypada mi zgodnie z grafikiem. Restauracja fast food, w której pracuję jest czynna przez całą dobę, chociaż w godzinach nocnych otwarta jest jedynie budka obsługująca samochody. Od czasu do czasu zdarza mi się pracować właśnie w porze nocnej i chyba tę zmianę lubię najbardziej, pracownik restauracji FastFood Wałbrzych. W ciągu dnia w barze jest tylu klientów, że często mimo maksymalnego obłożenia nie wyrabiamy się z obowiązkami, a klienci denerwują się na wolno przesuwające się kolejki. Nienawidzę pracy ponad moje siły i ciągłego stresu, dlatego zmiana nocna sprawia, że odpoczywam od nawału pracy i częściowo odprężam się dzięki swoim obowiązkom. Najwięcej klientów jest zawsze do godziny 24.00. Od północy do czwartej nad ranem jest mały przestój, w trakcie którego odwiedzi mnie zaledwie kilkunastu głodnych kierowców, zazwyczaj taksówkarzy. Od czwartej rano do 6.00 ruch powoli się zwiększa, a gdy o 6.00 kończę zmianę i przekazuję obowiązki swojemu następcy, przy okienku jest już ustawiony spory wianuszek samochodów.
Zdecydowanie najbardziej nie lubię zmian w weekendy i święta, które zabierają mi możliwość spędzenia tego czasu z rodziną. Dużo bym dała, żeby pracować od poniedziałku do piątku, jednak w przypadku pracy w restauracji jest to niemożliwe.