Podczas ostatniej wizyty w FastFoodzie zdenerwowałem się tak, bardzo, że mało brakowało, żebym rozniósł pracownika, który mnie obsługiwał i w gniewie zdemolował połowę restauracji. Bardzo rzadko korzystam z usług oferowanych przez restauracje typy FastFood, ale dwa tygodnie temu w drodze z Opola do Wrocławia byłem tak głodny, że na wyjeździe z miasta zatrzymałem się na niezdrowe jedzenie. Nie obchodziło mnie ile to wszystko ma kalorii, bo byłem tak głodny, że zjadłbym konia z kopytami. Przy kasie zamówiłem sobie duże frytki i wielkie pudło pikantnych skrzydełek z kurczaka. Do tego wziąłem sobie dużą colę, a na deser kawę. Zanim zdążyłem odebrać zamówienie z rąk pracownika, pracownik restauracji FastFood Opole nieopatrznie zachwiał tacką, przez co znajdujące się na niej kawa i cola przechyliły się w moim kierunku i jednocześnie chlupnęły ciemną zawartością na mój nowy płaszcz. W pierwszej chwili nie zrozumiałem co się stało, ale gdy spojrzałem na przód płaszcza i zobaczyłem wielką plamę z kawy i CocaColi, tak bardzo się wściekłem, że nie panowałem nad tym, co robię. Złapałem nieszczęsnego pracownika za przód koszulki i z wściekłością spojrzałem mu w oczy. Widziałem autentyczny strach w jego oczach, a ludzie czekający w kolejce stali zszokowani i patrzyli się na rozwój wypadków. Gdyby kierownik zmiany nie zainterweniował, cała sytuacja na pewno skończyłaby się bardzo niemiło zarówno dla pracownika, który dostałby z pięści w twarz, jak i dla mnie, bo pewnie policja zgarnęłaby mnie na komisariat.

Pracownik został zobowiązany do zapłaty za czyszczenie płaszcza, a jeśli to nie przywróci mu dawnego wyglądu, niezdarny pracownik będzie mi musiał oddać pieniądze za nowe okrycie, czyli blisko 3 tysiące złotych.