Wczoraj, podczas spotkania klasowego, jakie moja koleżanka zorganizowała w celu podtrzymania klasowych więzi wykształconych podczas trzech lat nauki w Liceum im. Jana Kochanowskiego w Rudzie Śląskiej okazało się, że nie wszystkim uczniom naszej klasy udało się dostać na wymarzone studia i podjąć kontynuacji nauki. Niektóre osoby celowo zrezygnowały z dalszego kształcenia, by zająć się czymś zupełnie innym, jednak paru osobom po prostu nie powiodło się w rekrutacji. Moja koleżanka, Jagoda, zawsze była dziewczyną bardzo ambitną i nieco przewrażliwioną na swoim punkcie. Jej rodzice wymagali od niej najlepszych wyników z całej klasy, a nawet i całej szkoły, dlatego Jagoda wieczorami nie robiła nic innego, jak tylko uczyła się na następne dni. Zawsze lubiłem Jagodę, bo w przeciwieństwie do innych koleżanek i kolegów nie patrzyła na mnie z góry, jako na kogoś, kto nie pochodził z Rudy, a do szkoły dojeżdżał codziennie ponad trzydzieści kilometrów.

Jagoda chyba zbyt mocno przejęła się maturą i po prostu przegięła z nauką, co przyniosło efekt zupełnie odwrotny od oczekiwanego. Jagodzie matura nie poszła może bardzo źle, ale na tyle nieciekawie, że nie zagwarantowała jej miejsca na studiach medycznych, o jakich marzyła od początku liceum. Jagoda ma zamiar poprawiać maturę w następnym roku i przez kolejne dwanaście miesięcy zająć się doszlifowywaniem wiedzy z biologii, chemii i fizyki. Żeby trochę odreagować po niepowodzeniu zatrudniła się jako pracownik restauracji FastFood Ruda Śląska i serwuje klientom kanapki. To chyba jakaś forma buntu przeciwko jej zbyt wymagającym rodzicom.