Restauracja Fast Food nie jest dobrym miejscem na nawiązywanie wielkich przyjaźni i miłości na całe życie, jednak jak pokazuje mój przypadek, wielką miłość można znaleźć wszędzie, nawet w FastFoodzie. Majkę poznałem cztery miesiące temu podczas jednej z moich regularnych wycieczek do McDonald’s w celu dożywienia się po niezbyt sycącym obiedzie serwowanym przez moją mamę. Mama ma świra na punkcie zdrowej żywności i produktów sojowych, dlatego wiecznie wciska we mnie jakieś kiełki i sałatę, którymi w ogóle się nie najadam. Od  śmierci głodowej ratują mnie wyłącznie fastfoody i bary szybkiej obsługi.

Pamiętnego dnia poszedłem do McDonald’s jak zwykle – nieco głodny, dlatego lekko zdenerwowany. Myślałem, że kolejny raz będzie mnie obsługiwał ten sam tłuścioch co zwykle, a tu proszę – za kasą stała młoda, śliczna i bardzo sympatyczna dziewczyna, która z  miejsca podbiła moje serce. Oczarowała mnie swoją naturalnością i szczupłą figurą mimo pracy w fast foodzie, pracownik restauracji FastFood Zabrze. Tego dnia zjadłem więcej niż zwykle, bo w restauracji przesiedziałem bite trzy godziny wpatrując się w anielską dziewczynę za kasą. Gdy wychodziła z pracy, udało mi się zaczepić ją przy wyjściu i zapytać czy nie wypiłaby ze mną kawy, nawet w McDonald’s. Majka chyba trochę przestraszyła się moją nachalnością i dopiero po tygodniu ciągłego namawiania jej na randkę udało mi się zaprosić ją do kina.