Wczoraj złożyłem wymówienie kierownikowi restauracji fastfood, w której pracowałem przez ostatnie pół roku. Nie dałem rady dłużej męczyć się na stanowisku pracownika restauracji i dawać sobą pomiatać, pracownik restauracji FastFood Stargard Szczeciński.
Sama praca nie była taka najgorsza. Nie mogę powiedzieć, bym ją uwielbiał, ale też na pewno nie nienawidziłem. Zajęcie jak każde inne, tyle że nieco bardziej męczące i mniej satysfakcjonujące. Na zarobki nie narzekałem. Wychowałem się w domu, gdzie zarabiał tylko ojciec, pieniędzy brakowało na wszystko, dlatego 1,5 tysiąca złotych miesięcznie na własne wydatki było dla mnie kwotą bardzo dużą. Pewnie zostałbym jeszcze w tej pracy kolejnych parę miesięcy, jednak za bardzo przeszkadzała mi atmosfera panująca wśród pracowników.
Nieładnie mówić o nieobecnych, ale mój były kierownik będzie wyjątkiem. Był to najbardziej niemiły i snobistyczny palant jakiego w życiu spotkałem. To, że był kierownikiem restauracji FastFood czyniło z niego w jego mniemaniu jakiegoś pół-boga, który miał prawo pomiatać wszystkimi innymi. Przez pół roku pracy w restauracji nie usłyszałem z jego ust ani jednej pozytywnej rzeczy na temat mnie czy mojej pracy. Wiecznie było tylko niezadowolenie, bo to robię nie tak, a tamto powinienem robić szybciej. W ogóle powinienem pracować jak maszyna, która nie ma żadnych potrzeb fizjologicznych.
Na szczęście nie tylko mnie kierownik traktował tak parszywie. Zachowywał się tak wobec wszystkich pracowników, bez względu na płeć, wiek czy staż pracy.