Jako, że blok w którym mieszkam znajduje się niedaleko jednego z najbardziej popularnych centrów handlowych w Warszawie, obok Arkadii, a ja lubię spędzać weekendy poza domem, bardzo często zdarza mi się poświęcić swój wolny czas na wycieczki do galerii handlowej i bezcelowe włóczenie się po sklepach. Gdy od rana pobiegam trochę od sklepu do sklepu, około godziny 13.00 jestem już tak głodna, że swe kroki od razu kieruję do miejsca, w którym zlokalizowane są bary szybkiej obsługi. Co tydzień obiecuję sobie, że to ostatni raz kiedy jem niezdrowo, jednak w obliczu dużego głodu i bliskości restauracji FastFood moje postanowienie dość szybko ulatuje w kosmos.
W ostatnią sobotę, podczas tradycyjnej przebieżki po galerii, jak co tydzień poszłam do jednego z barów, by coś przekąsić. Mój obiad miał się skończyć jedynie na jednej kanapce i dietetycznym napoju, jednak w końcu przy stoliku wylądowałam z ogromnym zestawem, który ledwo, ledwo w siebie wcisnęłam. Jak zwykle pracownik restauracji FastFood Warszawa zdołał mnie namówić na dodatkowe porcje składników zestawu, na mały deser w postaci jabłkowego ciasteczka i duży napój. Z moją asertywnością jest coś chyba nie tak, bo gdy poczuję zapach niezdrowego jedzenia, od razu zjadłabym bardzo dużo i bardzo kalorycznie. Nie przejmuję się wagą, bo od zawsze jestem bardzo chuda i ile bym nie zjadła, tak zawsze moja waga pozostaje niewzruszona. Nawet niezdrowe, fastfoodowe jedzenie na mnie nie działa, mimo, że spożywam je w regularnych, cotygodniowych odstępach.